sobota, 22 września 2012

basen


Miałem opisać wakacje, ale dzisiaj rodzice zafundowali mi nową przygodę i chcę o niej napisać… Mogło wyglądać, że mi się nie podoba. To nie do końca było tak, ale od początku.
Pojechaliśmy dziś do takiego wielkiego budynku. Rodzice mówili, że to basen. Nie bardzo wiedziałem co to jest basen. Było tam bardzo ciepło. Mama założyła mi jakąś nową pieluszkę.Mama i tata mięli na sobie tylko stroje kąpielowe ( też nie wiedziałem co to jest i po co mają je na sobie, ale im ufam więc dałem się ubrać i zanieść…).
Tata zabrał mnie pod takie metalowe urządzenie z którego leciała woda. Nie spodobało mi się to. Byłem śpiący ale nie mogłem zasnąć bo za dużo się działo. Potem mama zabrała mnie na halę gdzie było trzy duże wanny z mnóstwem wody. Pomyślałem: fajnie, lubię wodę. Mama mówiła do mnie, że woda jest ciepła, że są dzieci (widziałem kilkoro w moim wieku) i że zaraz wejdziemy do basenu. "aha' - pomyślałem, "ta wielka wanna to basen".
I weszliśmy do jednej z tych wanienek. A ja poczułem przeraźliwy głód. I co  miałem zrobić? Cieszyć się, że pływam? Jak mam się cieszyć jak mi w brzuchu burczy? A nie mogę rodzicom powiedzieć: „coś bym zjadł”. Więc mogłem zacząć płakać.
Nie chodziło mi o to, że nie podobało mi się na basenie – bo mi się podobało, tylko byłem strasznie głodny. Mama i Tata szybko zabrali mnie z wody, przebrali i dali jeść. No, jak byłem najedzony to mogłem wrócić do wody, ale rodzice się ubrali i wyszliśmy.
Tak wyglądała moja przygoda na basenie. Ale słyszałem jak mama mówiła do taty, że jeszcze tam wrócimy. Na to liczę J


dziś nie będzie zdjęć... Ale jak następnym razem będziemy na basenie to uwiecznimy to na fotografiach :)

środa, 12 września 2012

maruda


No dobra, chyba trochę nadwyrężyłem cierpliwość Mamy. Miałem opowiedzieć dziś o moich chrzcinach albo wakacjach, ale widzę, że Mama jest zmęczona to może opiszę czemu. Mama ma kryzys. Boli ją kręgosłup. Widzę, że noszenie mnie sprawia jej ból. No, ale co ja poradzę, że mnie od kilku dni wyżynają się zęby i chcę żeby mnie nosiła? Nosi i dzielnie znosi moje marudzenie. Chyba muszę dać jej chwilę wytchnienia. W sumie całe dnie jest ze mną.
 Wczoraj płakałem, Mama chyba trochę miała już dość. Ale wtedy…  zakasłała. Taki to był śmieszny dźwięk, że zacząłem śmiać się w glos. Mama też się śmiała. Ucieszyłem się, bo to oznacza, że nie jest na mnie zła.
Już bym chciał, żeby pokazały się zęby. Bo to przez nie jestem marudą. ( Mama mi nawet śpiewa piosenkę o marudzie :D )

Dziś byliśmy u Babci i Dziadka. Było super. U dziadków jest ładny ogród, więc dotykałem różnych roślinek a Babcia albo Dziadek mi o nich opowiadali. Jeszcze niewiele rozumiałem z tych ich słów, ale to nic. Jak będę większy to zrozumiem, a oni na pewno powtórzą :D Dziadkowie mają takie wielkie ( w stosunku do mnie) stworzenie. Mówią o nim pies - Santi. A ten pies cały czas próbuje mnie polizać po ręce. Niby się nie daję, ale jak gdzieś sobie idzie to wodzę za nią wzrokiem. Śmieszne z niej stworzenie.

Może jutro opiszę wakacje?... J


sobota, 8 września 2012

Z pamiętnika Mata - brzuszkowe historie



 Podróż do domu i pierwszych kilka godzin w nim – przespałem. Jak się obudziłem rozejrzałem się dookoła.
‘Ładny ten mój pokoik’ – pomyślałem.
Pierwsza noc minęła spokojnie. Z kilkoma następnymi było gorzej, ale o tym za chwilę. Rankiem, w sobotę przyjechała pani położna, która tłumaczyła rodzicom co robić, jak mnie kąpać, jak karmić. Mama przystąpiła do prób karmienia mnie. Niestety, ja nie chciałem ssać, a mamę bardzo bolało. Tak sądzę, że bolało bo płakała. A przecież ja wiem, że jak się płacze to z jakiegoś powodu.
Rodzice nie chcieli żebym był głodny, więc dokarmiali mnie mlekiem sztucznym. Niestety, połączenie mleka ze szpitala, mleka mamy i nowego modyfikowanego poskutkowało tym, że strasznie bolał mnie brzuszek. Płakałem, napinałem się, ale nic nie pomagało. Mama i tata masowali mnie, nosili, przytulali, śpiewali, ale on bolał. Ale, po kilku dniach samo przeszło. Co bardzo mnie ucieszyło bo mogłem już spokojnie poznawać otaczający mnie świat. To w tym czasie nasiusiałem mamie do rękawa szlafroka, o tym już było ale może przypomnę tę historię:

...od 4 rano bolał mnie brzuszek. Płakałem. Mama z tatą na zmianę albo oboje na raz się mną zajmowali. Masowali mi brzuszek, bujali, nosili, całowali. Ale on bolał cały czas. Widziałem, że rodzice nie mają już siły. Około 9 rano zaczęło przechodzić. Akurat mama zmieniała mi pieluszkę. Nie uśmiechała się. Więc postanowiłem ją rozweselić. Nasiusiałem jej do rękawa szlafroka. Zadziałało :) A brzuszek przestał boleć...

Po przejściach z bolącym brzuszkiem nastał czas uśmiechów. Zauważyłem, że mam pewną moc. Jak ktoś się nade mną pochylał, a ja się uśmiechałem to ta osoba odwzajemniała mój uśmiech – nawet jak wcześniej była smutna. Postanowiłem więc robić to jak najczęściej i do wszystkich. 


"Mama, a możesz mnie jeszcze raz pobujać? Bo fajnie było :) "




CDN...

czwartek, 6 września 2012

pół roczku

Tak jest. Dziś o godzinie 8.38 skończyłem pół roczku. Co się działo przez ten czas? Niesamowicie wiele. Nauczyłem się mnóstwa przydatnych rzeczy. Umiem mówić: mabamabadamabada. Umiem śmiać się w głos jak ktoś mnie łaskocze, albo po prostu rozśmieszy. Mam wyrafinowany kulinarny gust i byle jakie smaki mnie nie interesują. Jak marchewka to słodka, jak banan to wyrazisty, jak królik to najlepszej jakości.

Ponieważ już jestem niemalże dorosłym mężczyzną postanowiłem podzielić się z Szanownymi Czytelnikami swoimi wspomnieniami...
Ale zacznijmy od początku...


I nadszedł ten dzień. Wtorek, 6 marca 2012 roku, godzina 8.38. Urodziłem się.  
Zaraz po tym, jak panie w niebieskich strojach wyjęły mnie z brzucha mamy- mama miała cesarskie cięcie -  i na chwilkę mi ją pokazali,  zostałem wywieziony przed salę operacyjną. Tak czekał już tata. Uśmiechał się do mnie. I drżącymi rękoma robił mi zdjęcia.
Przewieziono mnie do pokoju w którym było kilkanaścioro dzieci, w takich samych jak ja łóżeczkach na kółkach. Chwilkę się porozglądałem i poczułem się zmęczony po tym emocjonującym poranku. Zamknąłem więc oczy i zasnąłem. Obudził mnie głód. Jakaś kobieta w białym stroju podała mi butelkę. Zjadłem z niej całe 5 ml... Najedzony, przewinięty poszedłem spać dalej. Po kilku godzinach zabrali mnie do mamy. Nie zdążyłem się nią nacieszyć, bo po kilkunastu minutach zabrali mnie z powrotem do sali z płaczącymi dziećmi.
Dopiero następnego dnia wieczorem mama po mnie przyszła. Zabrała mnie i już się nie rozstawaliśmy. Byłem bardzo szczęśliwy, że jesteśmy razem. W pokoju w którym leżeliśmy z mamą były jeszcze dwie inne mamy ze swoimi synkami. Jeden z nich mocno płakał - chyba był głodny. Ja i kolega obok byliśmy spokojni. Budziliśmy się na jedzenie, przewijanie, przytulanie i szliśmy spać dalej.
Codziennie ktoś nas w szpitalu odwiedzał. Tata, babcia, druga babcia, dziadek, prababcia. Chyba muszę być kochany, skoro takie kolejki do mojego łóżeczka na kółkach się ustawiały. 
Urodziłem się we wtorek. W piątek mogliśmy wyjść do domu. Cieszyłem się bardzo, bo chciałem już zobaczyć swoje łóżeczko, swój pokój, swój dom...

CDN...



wtorek, 4 września 2012

wychowanie

Dzieci i zegarki nie mogą być stale nakręcane.
Trzeba pozwolić im chodzić.

                                   Janusz Korczak





Czy ja to będę potrafiła? Dać Dziecku 'kontrolowaną wolność'? Taką która pozwoli mu poznawać świat, ale jednocześnie uchroni od niebezpieczeństw? Wiem, przed całym złem nie da się uchronić... A w myśl zasady - co nas nie zabije to nas wzmocni... nawet lepiej byłoby przed wszystkim nie chronić. Pozwolić poznawać, ponosić porażki i odnosić sukcesy. 
Mam nadzieję być taką jaką są moi rodzice. Dają mi siłę, wspierają w każdym pomyśle ( a z moim słomianym zapałem było i jest ich bardzo wiele), dopingują. Gdy coś się nie udaje, gdy popełniam błąd zagrzewają do dalszej walki. A jak opowiadam im o planach, które kompletnie nie mają szansy powodzenia - próbują mnie od nich odwieść. Rodzice się od siebie różnią , a jednak w kwestii wychowania obrali jeden front. I to jest niezmiernie mądre.  Ja też tak chcę ! :)