piątek, 15 sierpnia 2014

Ile dajesz z siebie, tyle dostaniesz...

Wczoraj, po południu wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Celem był sklep z lodami znajdujący się kilka kilometrów od domu. Okolica sklepu to lasy, zalew, domki jednorodzinne i działki. 

Dojechaliśmy, usiedliśmy przy stoliku pod parasolem. Obok nas siedziały dwie rodziny. Jedna 2+1 ( z dziewczynką - Zuzią, na oko sześciolatką). Druga 2+2 (chłopiec- Kuba - lat 9-10 i dziewczynka Natalia lat 3). Kiedyś już ich spotkaliśmy w sklepie, stąd tyle wiemy, bo dzieci bawiły się wspólnie wraz z Matim. 

Niestety, wczoraj rodzice nie byli mili dla swoich dzieci. Kuba, gdy chciał coś od mamy usłyszał: Zamknij się! 
A zaraz potem od wujka: 
Gdzie jest Natalia? 
Z Zuzią. - odpowiedział chłopiec
I co, Zuzia ma pilnować Twojej siostry???
Niestety, wszytko było wykrzyczane. Żadnych próśb, same nakazy i pretensje.
Później było tylko gorzej, ale już nie będę przytaczać tych mało wyszukanych dialogów. 

Zrobiło mi się strasznie żal tych dzieciaczków. Bo tak na dobrą sprawę, czy Kuba jest winny, że ma siostrę? Powinien za nią chodzić krok w krok? Nie! To dziecko rodziców, a nie jego i nie można zrzucać odpowiedzialności na starsze dziecko tylko dlatego, że jest STARSZE. 

Mamy tu dwie sprawy. Pierwsza to, wspomniane wyżej obarczanie odpowiedzialnością starszego rodzeństwa. Druga, to krzyk na dzieci i odnoszenie się do nich jak do kolegów spod budki z piwem. 'Zamknij się!" do dziecka? Własnego? Nie chcę też zupełnie ganić rodziców, może mięli zły dzień, może Kuba chwilę wcześniej mocno narozrabiał? Ale co, na Boga, musiał zrobić, żeby wrzeszczeć do niego "Zamknij się!"? 

Ja nie jestem oazą spokoju, choć podobno do dziecka cierpliwość mam. Przyznaję, zdarza mi się krzyknąć. Zazwyczaj po chwili jest mi strasznie głupio, że to zrobiłam i idę przeprosić. Ale krzyczę. Jednak bardzo staram się z tym walczyć, bo wiem, że 'ile włożysz we własne dziecko, tyle dostaniesz z powrotem".  I niech mi tu nikt nie opowiada, że są rodzice, którzy nigdy nie krzyknęli na własne dziecko. W moim otoczeniu, niestety bliskim, są ludzie którzy tak odreagowują wszystko: zły dzień w pracy, kłopoty finansowe, niewyspanie, niespełnione marzenia. Ale krzyk nie przynosi nigdy nic dobrego. Może chwilowe wyrzucenie negatywnych emocji, ale zawsze, powtarzam zawsze wraca ze zdwojoną siłą. 

Taka dobra rada na dziś (zebrało mi się z okazji moich urodzin) : nie krzycz! 


Mama Mata

3 komentarze:

  1. Po pierwsze wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :) Ja też sierpniowe dziecko jestem. Masz rację takie zachowanie jak opisałaś kiedyś wróci. Mój mąż nie mówi do swojej mamy "mamo" już od lat i wcale mnie to nie dziwi, bo jest to wynik jej braku szacunku dla niego już od dziecka. Będąc na wczasach teraz też załamywałam ręce nad głupota niektórych rodziców (mimo, że ja nie dzieciata), bo zachowywali się jakby mieli swoje pociechy totalnie w d... Rozumiem, że dzieci starsze umieją się sobą same zająć, ale żeby 3 - 4 latek szedł plażą kilka metrów za rodzicami, wchodził do wody i z niej wychodził, a rodzice zero reakcji, nawet się nie odwracali za własnym dzieckiem to dla mnie jakaś masakra. Tak samo szokowali mnie rodzice co od rana na plaży litrami pili piwo, gadali ze znajomymi, a dzieci puszczone samopas do wody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, dzieci puszczone samopas, a jak się wydarza tragedia, to wszyscy zdziwieni :(
      dziękuję za życzenia :) I Tobie też wszystkiego dobrego, sierpniowy dzieciaku :D

      Usuń
  2. Ja znam podobne powiedzenie: " Z wychowaniem dziecka jest jak z walizką, wyjmiesz tylko to, co wcześniej spakujesz":)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo, za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz :)