Gdy Tata
Mata mnie wkurza, gdy narzeka, gdy denerwuje, myślę sobie: niech już nastanie
te pięć dni, gdy Cię nie ma. Ale, gdy faktycznie nadchodzi i zostajemy sami, to
wszystko mi o nim przypomina. Taka rozłąka uświadamia dobitnie jak bardzo go
kocham i jak bardzo za nim tęsknię.
Gdy Tata
Mata wyjechał po raz pierwszy, Mateusza to ‘rozwaliło emocjonalnie’. Nie chciał
sam zasypiać, gdzie wcześniej był kąpany, pił mleko, mył zęby i sam zasypiał.
Jakież było moje zdziwienie, gdy pierwszej nocy wykonałam wszystkie czynności,
jak zwykle, i zostawiłam go żeby zasnął.
A Mati w płacz. Zawiesił się na bramce (na schodach) i krzyczał, że nie będzie spał, on chce na dół do telewizora,
jak to nie może? Jak to rybka (mini mini) już śpi? On chce pić, chce mleka, nie
chce mleka. A gdzie tata, chcę do taty. Dziecko było tak niespokojne, że
przez półtorej godziny śpiewałam mu kołysanki trzymając za rękę.
Następnego
wieczoru było ciut lepiej, bo śpiewałam godzinę. Po kilku dniach się uspokoił
całkowicie. I wtedy przyjechał Tata.
Po
miesiącu, kolejny wyjazd. Nauczona doświadczeniem od razu zaczęłam od czytania
bajeczki. Choć wyjazd numer dwa, a tym samym rozłąka, był bardziej przewidywalny i okraszony mniejszym ładunkiem
emocji, to i tak spowodował nerwowość Mata.
Kilka
miesięcy przerwy w wyjazdach… I ten obecny. Z zasypianiem problemów nie ma, ale
co jakiś czas się dziecku przypomina i pyta gdzie jest tata. W perspektywie kilka
kolejnych miesięcy z wyjazdami. Widzę, że teraz Mati jakoś lepiej to znosi. To
dobrze, bo początki były trudne i dla niego i dla mnie.
Teraz, w
perspektywie mamy kilka miesięcy regularnych wyjazdów. Ale widzę, że Mati zrozumiał, że jak
Taty nie ma, to nie dlatego, że ”wyszedł po bułki i nie wrócił”, tylko taką ma
pracę.
Gdy mu
mówię, że Taty nie ma, on pyta: Poleciał do Danii? Tak, poleciał, ale wróci,
już w piątek…
Mama Mata
Znamy to . Mój Adaś gdy tata wychodzi do pracy co chwile przez cały dzień pyta gdzie jest i czy jedzie już brumbrum . Nie wyobrażam sobie co by było gdyby musial wyjechac na dłużej ..
OdpowiedzUsuńno właśnie, dla dziecka to szok, gdy rodzica nie ma kilka dni. A przecież zdarzają się takie sytuacje...
UsuńPiątek już za chwilę, ani się obejrzy i będzie miał Tatę znowu na miejscu :)
OdpowiedzUsuńJa sobie takiej sytuacji nie jestem w stanie wyobrazić. Fifi jest przyzwyczajony, że jak wstaje, to taty nie ma, ale zawsze czeka na powrót z niecierpliwością i jak się przedłuża nieobecność, to jest nieswój. Ale też myślę, że gdyby nam się taka sytuacja zdarzyła, to jakoś dalibyśmy radę.
OdpowiedzUsuńKochana, pewnie, że byście dali, nie ma innej opcji :)
UsuńMój mąż wprawdze pracuje na miejscu, ale niedawno musiał wyjechać na tydzień do Niemiec i chyba ja to gorzej przeżyłam, bo mała jakoś różnicy nie odczuła. To normalne, że dzieci tęsknią, szczególnie gdy są przyzwyczajone do obecności obu rodziców. Tak to jest, że trzeba zmagać się z różnymi niespodziankami od losu, nawet pracą za granicą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To prawda, choć dla dziecka, taka zmiana, że rodzic był i nagle go nie ma... - to mu rozwala 'świat'. Na szczęście, nie na tyle, żeby sobie dzielne matki nie poradziły ;)
UsuńSmuteczek jest duży przez te 5 dni, ale to miło czytać, że maluch jest tak mocno związany z obojgiem rodziców! <3 Pozdrawiam :-*
OdpowiedzUsuńA jaka radocha, jak tatko wraca :)
UsuńRozumiem, bo mój mąż musiał wyjechać na 9 miesięcy.
OdpowiedzUsuńO kurcze... To musiał być hard core :(
UsuńWitaj! Trafiłam na tego bloga całkiem przypadkiem (sama nie wiem, jak) i przeczytałam już kilka postów. Chciałabym nawiązać do poprzedniego a'propos przedszkola. Na moim blogu mam pewną serię postów dotyczącą dzieci i tak się złożyło, że mój najnowszy jest właśnie przykładem tego, jak można podejść do dziecka i jak z nim rozmawiać, przed pozostawieniem go samego w nowym miejscu. Zapraszam, bo myślę, że może się przydać :) - http://aga-usa.blogspot.com/2014/09/radzenie-sobie-ze-strachem-czesc-3-ost.html I tyczy się to nie tylko przedszkola, ale też innych sytuacji, jak np. chociażby tego, że tata musi wyjechać na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńchętnie poczytam, Pozdrawiam :)
UsuńZnam ten ból u nas jak tatko wyjeżdża w delegacje jest ten sam ból Lulci
OdpowiedzUsuńWięc łączymy się w 'bólu' :(
UsuńTo świetnie, że Mateusz jest tak związany z tatą. Kiedy mój mąż wyjechał na szkolenie w niedzielę, Weronika dopiero w środę zamyśliła się znienacka i spytała: "A właściwie to gdzie jest tata?"
OdpowiedzUsuńTo chyba niezbyt dobrze... Ale Weronika ma cudowną mamę, która rozdwaja się gdy nie ma taty :)
Usuńz lat własnego dzieciństwa pamiętam traumatyczne rozstania z tatą ..
OdpowiedzUsuńo kurcze... :(
UsuńOj. Mój mąż ma gorący okres w pracy, jakieś wdrożenia. Dziś np. wrócił o 4 rano i 8 znów pojechał do pracy, nie wróci na noc, dopiero nad ranem i potem od 8 do wieczora. Wszystko sama i Kaja rozbita. Ja też. W takich chwilach człowiek docenia męża.
OdpowiedzUsuńczyżby był informatykiem? Bo wdrożenia to jedno z moich nielubianych słów :)
UsuńW sierpniu musiałam udać się na 3dni do szpitala na operację. Coreczka została z tatą i babcią. I choć od miesięcy ją przygotowywaliśmy, mówiliśmy, tłumaczyliśmy a moją nieobecność zniosła dobrze, tak teraz jest mi ciężko gdziekolwiek wyjść bez serii pytań czy wrócę:(
OdpowiedzUsuńJak dzieci zapamietuja takie sytuacje, nie? Ale to minie :)
UsuńNie zazdroszcze takich wyjazdow... Ile bym na mojego malzonka nie narzekala, to bez niego czuje sie jak bez prawej reki, a jego pomoc przy dzieciakach jest nieoceniona...
OdpowiedzUsuńteż tak myślałam... Ale ma to też swoje plusy... wraca stęskniony :)
Usuń