Wahałam się czy na nie pojechać, bo to w Krakowie, 270 km w jedną stronę. Mąż jednak wyraził chęć dotrzymania mi towarzystwa i zajęcia się 'w razie co' Mateuszem, więc wyruszyliśmy. I...
Nie żałuję ani jednego przejechanego kilometra. Warsztaty były fantastyczne. Niesamowici prowadzący: Diana i Rafał (www.dr5000.com) w prosty, oprawiony humorem sposób zapoznawali mamy bloggerki (i jednego tatę) z tajnikami fotografii. OLYMPUS (https://www.facebook.com/OlympusPolska) postarał się i wyposażył każdego uczestnika w aparat (http://www.olympus.pl/site/pl/c/cameras/pen_cameras/pen_lite/e_pl5/index.html), dzięki czemu mogliśmy focić do upadłego wprowadzając w życie rady zasłyszane od Diany i Rafała.
A oto zbiór najważniejszych rad kompozycyjnych:
- nie krzywić kadru (co mnie się zdarza nagminnie),
- nie obcinać nóg, głowy, rąk - chyba, że mamy ku temu dobre wytłumaczenie
- starać się widzieć nie tylko własne dziecko w kadrze, ale też to co jest dookoła, bo te 'drobiazgi' mogą zepsuć ujęcie
Dla mnie najcenniejszymi informacjami były te typowo merytoryczne, jak ustawiać czas, przesłonę, iso, żeby zdjęcia były poprawne (bo czy są dobre czy nie, to zupełnie inna bajka). Rady wzięłam sobie mocno do serca i fotografuję. Poniżej kilka próbek :)
Obiecuję, że od dzisiaj żadne (albo prawie żadne) ze zdjęć nie będzie wykonane w trybie auto :)
tutaj kompozycja leży i kwiczy, Mati ma obciętą rękę, nogi, piłka też nie cała... Ale mina bezcenna. I tu mam wytłumaczenie :)
tutaj też nogi obcięte... Ale ostre, dobre światło :)
teraz kilka lepszych :)
A teraz udaję się do cyberprzestrzeni w poszukiwaniu kolejnej porcji fotograficznej wiedzy :)
Mama Mata
Nie wiedziałam, że aż tyle kilometrów przebylas aby się zjawić na warsztstach, a myślałam, że ja miałam najdłuższą podróż hihi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kawałek miałam... Ale było warto :)
Usuń