No dobra, chyba trochę nadwyrężyłem cierpliwość Mamy. Miałem
opowiedzieć dziś o moich chrzcinach albo wakacjach, ale widzę, że Mama jest
zmęczona to może opiszę czemu. Mama ma kryzys. Boli ją kręgosłup. Widzę, że noszenie
mnie sprawia jej ból. No, ale co ja poradzę, że mnie od kilku dni wyżynają się
zęby i chcę żeby mnie nosiła? Nosi i dzielnie znosi moje marudzenie. Chyba
muszę dać jej chwilę wytchnienia. W sumie całe dnie jest ze mną.
Wczoraj płakałem, Mama
chyba trochę miała już dość. Ale wtedy… zakasłała. Taki to był śmieszny dźwięk, że zacząłem
śmiać się w glos. Mama też się śmiała. Ucieszyłem się, bo to oznacza, że nie
jest na mnie zła.
Już bym chciał, żeby pokazały się zęby. Bo to przez nie jestem marudą. ( Mama mi nawet śpiewa piosenkę o marudzie :D )
Dziś byliśmy u Babci i Dziadka. Było super. U dziadków jest
ładny ogród, więc dotykałem różnych roślinek a Babcia albo Dziadek mi o nich
opowiadali. Jeszcze niewiele rozumiałem z tych ich słów, ale to nic. Jak będę
większy to zrozumiem, a oni na pewno powtórzą :D Dziadkowie mają takie wielkie
( w stosunku do mnie) stworzenie. Mówią o nim pies - Santi. A ten pies cały
czas próbuje mnie polizać po ręce. Niby się nie daję, ale jak gdzieś sobie
idzie to wodzę za nią wzrokiem. Śmieszne z niej stworzenie.
Może jutro opiszę wakacje?... J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo, za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz :)