czwartek, 23 października 2014

Zmiany, zmiany, zmiany


Kochani, zapraszam Was w nowe miejsce.
Blog mateuszkowy został przeniesiony na stronę
Mommy And Her Love. com

Serdecznie zapraszam :)

Do zobaczenia na www.mommyandherlove.com




wtorek, 21 października 2014

Warsztaty Świadoma Mama - kiedy będą w Twoim mieście?

Byłyście? Słyszałyście? Ja byłam wiosną, a teraz rozpoczęła się edycja jesienna, na którą się wybieram.
Absolutnie i z czystym sumieniem zapraszam Was, Drogie Mamy na te warsztaty :)
Poniżej garść informacji na ich temat.

piątek, 17 października 2014

Gdzie kupić, a nie wydać majątku?

Też tak macie? Że w waszym domu jest niezliczona ilość ubrań? Zanim Mati się urodził dostałam od przyjaciół mnóstwo ciuszków. Oczywiście, nakupowałam też masę sama, bo przecież piękne te spodenki, a ta koszulka… a to body dziecięce KLIK ...
I okazało się, że Mateo miał dwie komody ciuchów na samym wstępie.
Dzieci niesamowicie szybko rosną, o czym wie każdy rodzic, te dwie komody ciuszków po dwóch miesiącach musiały zostać wymienione na kolejne. Nie muszę Wam mówić ile kosztują dziecięce ubranka, prawda?

Są komisy, owszem, ale nie zawsze można w nich znaleźć rzeczy warte uwagi. W Łodzi jest kilka fajnych, które odwiedzam, ale ceny czasami są równe nowym rzeczom z LIDLA...
Teraz, wielkimi krokami zbliża się zima. Trzeba będzie kupić kurtkę, jakieś cieplejsze spodnie. My sporo kupujemy w H&M, LIDLU, TESCO. Ostatnio znalazłam fajny sklep - komis w którym dużo jest markowych ubrań, np. spodnie H&M : tu za 6,90... a w sklepie kosztują 70 zł... :) 
A Wy, macie swoje ulubione miejsca, gdzie kupujecie dziecięce ubranka? Jeśli tak, to się nimi podzielcie :) Chętnie odwiedzę :)



wtorek, 7 października 2014

Dwusetkowy konkurs

Na FanPage Mommy and her love, od jakiegoś czasu pojawiają się nowi Lubiący. Jest mi niezmiernie miło, że w szybkim tempie rośnie ilość Fanów (swoją drogą, nie przepadam za nazwą Fan, bo fanem można być jakieś gwiazdy, a nie bloga prowadzonego przez zwykłą mamę). Niemniej jednak, ten wzrost zainteresowania blogiem, daje nieprawdopodobnego kopa do działania.

Dziękuję <3

niedziela, 5 października 2014

Słonecznie


Niedzielny, lekki post :) z dużą ilością zdjęć :)
Dziś mamy piękną pogodę, świeci słońce... Taka Złota Polska Jesień :)

piątek, 3 października 2014

wyjaśniam... that's all

Po ostatnim poście na temat hejtu dostałam wiele zapytań, co to za artykuł i gdzie można znaleźć.
Artykuł znajduje się na portalu www.supermamy.pl  o, tutaj

Negatywne komentarze, jakie się pod nim pojawiły i pojawiają nadal, dotyczą głównie, (aczkolwiek po samym artykule, niektórzy też 'pojechali') nie tego, że neguję krzyk, pokazując, że nie jest to dobra metoda wychowawcza, a tego, że od krzyku lepszy jest „foch”.

wtorek, 30 września 2014

Głupia krytyka rani!


Fala hejtu nie wylewa się na mnie na blogu, choć może jeszcze wszystko przede mną… Podobno ilość negatywnych komentarzy jest miarą popularności…


Jak większość z Was wie, piszę artykuły dla portalu supermamy.pl, no, napisałam dwa, kilka kolejnych jest w fazie tworzenia.

środa, 24 września 2014

Mistrzowie !

Dziś temat nieco inny. Ale bardzo na czasie. Zasadniczo o dzieciach, ale z siatkówką w tle. Matko, co ja piszę, siatkówka w tle? Nasi Mistrzowie w tle? :) Ale to blog parentingowy, więc o dzieciach będzie :)

Polska, biało czerwoni! Polska!!! Do boju
Wrzesień upłynął nam pod znakiem takich okrzyków, prawda?

niedziela, 21 września 2014

Boikido, imieninowy prezent






Dziś Mateo ma imieniny. Wiem, że w wielu domach tego dnia się nie celebruje, bo to święto
'starszego pokolenia', ale u nas tradycja jest tradycją i każde z nas uroczystość tę obchodzi. 

środa, 17 września 2014

gdy Taty nie ma w domu...


Tata Mata ma taką pracę, że raz w miesiącu na 5 dni wyjeżdża. Zostajemy wtedy sami. Jedni mówią – masz 5 dni luzu, święto spokoju, bez męża… Dla  mnie to nie jest w żadnym razie czas luzu. To czas wzmożonej aktywności tęskniącego za tatą Mateusza. Czas, kiedy mama jest dosłownie od wszystkiego.

niedziela, 7 września 2014

Tego się nie spodziewałam...



Nie spodziewałam się tego… Phi, bzdura, oczywiście, że się trochę spodziewałam. W końcu poszliśmy na zajęcia pokazowe. W końcu podpisaliśmy wstępną chęć oddania dziecka… Trzecim okiem widziałam jak mój najcudowniejszy książę wędruje z plecaczkiem i znika za brązowymi drzwiami… Mój Syn – przedszkolak.
Ratunku!!!

wtorek, 2 września 2014

Tłumacz, proś, rozmawiaj...

Masz tak czasami? Że chce Ci się płakać z bezsilności? Że nie wiesz co zrobić, co powiedzieć, jak się zachować w opozycji do dziecka? Swojego własnego, ukochanego, często jedynego? Masz poczucie, że zawiodłaś jako matka? Że źle wychowujesz? Że być może nie potrafisz?
źródło: www.kobieta-dziennik.pl


Taka historia.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Książkowe LOVE - Albert


Autorka – z pochodzenia szwedka stała się uwielbiana przez miliony pisarką, a przygody Alberta zostały przetłumaczone na 30 języków. Gunilla Bergstrom od początku lat 70-tych napisała i zilustrowała ponad czterdzieści książek, z czego większość to przygody Alberta. W niektórych bohater ma lat 4, w innych 5 i 6. Opisują historie, jakie się małemu chłopcu przydarzyły. Każda z nich niesie za sobą przekaz i ważną dla młodego człowieka pointę. Albert Albertson, to dość typowy kilkulatek. Ma problemy jak każde dziecko: nie może zasnąć, boi się starszych dzieci, robi wszystko, żeby tata się z nim bawił, ma mnóstwo ‘ważnych’ spraw do załatwienia przed wyjściem do przedszkola.


Mati w swojej biblioteczce ma 6 tytułów:

Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie.
Dobranoc Albercie Albertsonie.
Kto obroni Alberta?
Pospiesz się, Albercie.
Czy jesteś tchórzem, Albercie?
Sprytnie, Albercie.

Nakładem wydawnictwa Zakamarki, dotychczas ukazało się 9 pozycji. Nam brakuje: „Albert i potwór”, „Kto straszy, Albercie?” oraz  „Albert i tajemniczy Molgan”. Dwóch pierwszych nie mamy nie bez powodu. Po prostu, jeszcze nie jesteśmy na etapie ‘strachów’ i nie musimy oswajać tego tematu. A ostatniej, bo to też jeszcze nie nasza ‘bajka’.


Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie.



Albert uwielbia się bawić. Uwielbia jak bawi się z nim tata. Ale tata czasami ma ochotę poczytać gazetę, zamiast bawić się z synem. Albert lubi też taty skrzynkę z narzędziami. Gdy tata chce mieć chwilę spokoju pozwala mu z niej korzystać. Tylko nie wolno ruszać piły. Tata powtarza to z uporem maniaka nie odrywając oczu od gazety. Jednak Albert, znajduje sposób, żeby wzbudzić zainteresowanie taty. Pomysłowy z niego kilkulatek.


Dobranoc Albercie Albertsonie.



Chłopiec nie chce spać. Dziś ma inny pomysł na wieczór. Jednak taka, ze stoickim spokojem spełnia każdą jego prośbę, z nadzieją, że syn w końcu zaśnie. Czyta bajkę, przynosi nocnik i szczoteczkę do zębów, podaje szklankę soku, zmienia zalaną przypadkiem resztką soku pościel, przegania lwa z szafy, szuka misia. Ręka do góry, kto zna ten scenariusz? J W końcu, zmęczony tata… zasypia przy kanapie, pod którą ukrył się zaginiony miś.


Kto obroni Alberta?


Albert niedawno wprowadził się na nowe osiedle. Nie zna tu nikogo, a starsi chłopcy nie są zbyt przyjaźni. Ma on tajemniczego – wymyślonego przyjaciela. Ale pewnego dnia wymyślona postać znika, bo Albert poznaje prawdziwego przyjaciela – Wiktora. Z początku jest cudownie, we wszystkim się zgadzają. Jednak przy kolejnych zabawach okazuje się, że nie tak łatwo mieć prawdziwego przyjaciela. Chłopcy gniewają się na siebie, obrażają, biją. Ale po każdej sprzeczce potrafią się pogodzić.


Pośpiesz się, Albercie.


Jak każdy kilkulatek, Albert nie spieszy się do przedszkola. W drodze do kuchni, gdzie czeka tata ze śniadaniem napotyka bardzo ważne sprawy, które musi załatwić. A to sweter, a to kółko od mercedesa, którego przecież, tak długo szukał, a to książka o wężach, którą musi teraz przejrzeć. ‘Tak, jeszcze tylko…” to przewodnie hasło tej historii. I tutaj, odwołuję się do Was Drodzy Rodzice… znacie to? J


Czy jesteś tchórzem, Albercie?


Albert nie jest tchórzem. On po prostu nie lubi się bić, nie lubi się awanturować. Nie jest grzeczniejszy od innych dzieci on nie lubi się bić. Jest silny, ale nie lubi się bić. Jak się okazuje, ma ku temu jeden ważny powód… Jaki? Przeczytajcie J


Sprytnie, Albercie.


Co wykombinuje pięciolatek, żeby starsi kuzynowie zrozumieli, że nie jest już mały? I, że dużo rozumie? I, że może z nimi grać w karty? Otóż, jak przystało na pomysłowego, i bardzo rozumnego chłopca, wymyśli coś, co ukaże go w zupełnie innym świetle.



Gwarantuję, że w małym Albercie każdy Rodzic znajdzie kawałeczek swojego Dziecka. Ba, moje dziecko, mimo, że wyjątkowe i niesamowite, ma mnóstwo cech Alberta. Bo zachowania Alberta to zachowania milionów kilkulatków, które nie zmieniają się na przestrzeni lat.





 Mama Mata




czwartek, 21 sierpnia 2014

Żywieniowe dylematy

Nie jestem żywieniowym freekiem, z namaszczeniem nie studiuję etykiet, nie liczę ile porcji warzyw i owoców je moje dziecko. Niby jestem świadoma, co wolno, a czego nie, ale jakoś niespecjalnie przykładam do tego uwagę. 

Ale wiecie co? Coś mnie tknęło. Nie mogę pozwolić na to, żeby moje dziecko, przez moje zaniedbanie, było kiedyś chore.
Dlatego, KONIEC z ignorowaniem zaleceń zdrowego żywienia. KONIEC z przymykaniem oczu, ' bo przecież raz nie zaszkodzi'. Jedyne czego żałuję, to tego, że robię to dopiero teraz. Absolutnie zdaję sobie sprawę, że nadal nie będę żywieniowym wariatem, ale na pewno przyłożę się bardziej :) Słowo Zucha!

Od kilku dni (a może tygodni?) jest na topie kampania z filmikiem przewodnim o tym jak szesnastolatek trafia na stół operacyjny. Ma nadwagę, lekarze próbują go ratować. I pojawia się retrospekcja: Jak nastolatek siedząc przed telewizorek wcina chrupki, popija colą. Jak kilkulatek opycha się hamburgerami z MC… Widzieliście? Nie? To zobaczcie tutaj I muszę przyznać, że kampania zrobiła na mnie wrażenie, na tyle, że postanowiłam coś zmienić.

Mati pije mleko modyfikowane (butelkę przed spaniem), lubi słodkie serki, ser biały, ser żółty, więc ilość wapnia ma odpowiednią. Ponieważ, ma już dwa i pół roku, od jakiegoś czasu wszelkiego rodzaju kaszki go nie interesują. Aż tu… usłyszałam o kaszkach gotowych do picia Nestle. Postanowiłam spróbować. Najpierw, jak przystało na świadomą matkę przeczytałam etykietę (nieprawdopodobne, wiem :) ) I co? I jest dobrze. Kaszki do picia firmy Nestle zawierają składniki mineralne oraz witaminy wspierające zdrowy rozwój dziecka dzień po dniu. Produkt jest super wygodny, bo w kartoniku mamy już gotową do spożycia kaszkę. Nie trzeba podgrzewać, mieszać. Przelewamy do kubeczka i pijemy. Pomyślałam, że to świetne rozwiązanie w podróży, czy pierwsze lub drugie śniadanko. Tylko, co na to Mati? I jego, dość wysublimowany gust?
Na rynku są 4 rodzaje/smaki kaszek:
  • mleczno-ryżowa z bananami, dla dzieci powyżej 4 miesiąca
  • mleczno-pszenna z herbatnikami, dla dzieci powyżej 6 miesiąca
  • mleczna 8 zbóż z miodem, dla dzieci powyżej 6 miesiąca
  • mleczno-pszenna z czekoladą,dla dzieci powyżej 9 miesiąca


Mati wypróbował wszystkie. Jedne z większym entuzjazmem, inne z mniejszym. Ale zdecydowanym faworytem jest:



A teraz czas na zabawę. Super zabawę - loterię z fantastycznymi nagrodami:



Na czym polega loteria?
- Należy kupić jednorazowo min. dwie kaszki Nestle.
- Wysłać sms na numer 70966 w treści wpisując „KASZKI.numer z Twojego paragonu”, albo wpisać numer z paragonu na stronie  (www)

Co można wygrać?
1.       Codziennie 3 zestawy małego podróżnika
2.       Co tydzień 3 rowerki dziecięce
3.       A na koniec 3x3000 zł na wycieczkę


Warto, prawda? Grajcie, wygrywajcie i bawcie się dobrze :)


Mama Mata

piątek, 15 sierpnia 2014

Ile dajesz z siebie, tyle dostaniesz...

Wczoraj, po południu wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Celem był sklep z lodami znajdujący się kilka kilometrów od domu. Okolica sklepu to lasy, zalew, domki jednorodzinne i działki. 

Dojechaliśmy, usiedliśmy przy stoliku pod parasolem. Obok nas siedziały dwie rodziny. Jedna 2+1 ( z dziewczynką - Zuzią, na oko sześciolatką). Druga 2+2 (chłopiec- Kuba - lat 9-10 i dziewczynka Natalia lat 3). Kiedyś już ich spotkaliśmy w sklepie, stąd tyle wiemy, bo dzieci bawiły się wspólnie wraz z Matim. 

Niestety, wczoraj rodzice nie byli mili dla swoich dzieci. Kuba, gdy chciał coś od mamy usłyszał: Zamknij się! 
A zaraz potem od wujka: 
Gdzie jest Natalia? 
Z Zuzią. - odpowiedział chłopiec
I co, Zuzia ma pilnować Twojej siostry???
Niestety, wszytko było wykrzyczane. Żadnych próśb, same nakazy i pretensje.
Później było tylko gorzej, ale już nie będę przytaczać tych mało wyszukanych dialogów. 

Zrobiło mi się strasznie żal tych dzieciaczków. Bo tak na dobrą sprawę, czy Kuba jest winny, że ma siostrę? Powinien za nią chodzić krok w krok? Nie! To dziecko rodziców, a nie jego i nie można zrzucać odpowiedzialności na starsze dziecko tylko dlatego, że jest STARSZE. 

Mamy tu dwie sprawy. Pierwsza to, wspomniane wyżej obarczanie odpowiedzialnością starszego rodzeństwa. Druga, to krzyk na dzieci i odnoszenie się do nich jak do kolegów spod budki z piwem. 'Zamknij się!" do dziecka? Własnego? Nie chcę też zupełnie ganić rodziców, może mięli zły dzień, może Kuba chwilę wcześniej mocno narozrabiał? Ale co, na Boga, musiał zrobić, żeby wrzeszczeć do niego "Zamknij się!"? 

Ja nie jestem oazą spokoju, choć podobno do dziecka cierpliwość mam. Przyznaję, zdarza mi się krzyknąć. Zazwyczaj po chwili jest mi strasznie głupio, że to zrobiłam i idę przeprosić. Ale krzyczę. Jednak bardzo staram się z tym walczyć, bo wiem, że 'ile włożysz we własne dziecko, tyle dostaniesz z powrotem".  I niech mi tu nikt nie opowiada, że są rodzice, którzy nigdy nie krzyknęli na własne dziecko. W moim otoczeniu, niestety bliskim, są ludzie którzy tak odreagowują wszystko: zły dzień w pracy, kłopoty finansowe, niewyspanie, niespełnione marzenia. Ale krzyk nie przynosi nigdy nic dobrego. Może chwilowe wyrzucenie negatywnych emocji, ale zawsze, powtarzam zawsze wraca ze zdwojoną siłą. 

Taka dobra rada na dziś (zebrało mi się z okazji moich urodzin) : nie krzycz! 


Mama Mata

poniedziałek, 28 lipca 2014

Książkowe LOVE

Czyli czym zachwyca się teraz Mati.

Ja uwielbiam książki, czytam ich dużo, o tematyce różnej, miałam nawet zapędy pisania bloga z recenzjami, ale napisałam kilka a resztę chowam do szuflady, sama nie wiem czemu.
Po matce kochającej książki, dziecko ma dużą szansę na tę samą miłość.
Dlatego dziś pokażę Wam książki, którymi teraz zachwyca się Mati.


DO POCZYTANIA NA DOBRANOC


Kubusiowe Opowieści


To pozycja, którą od kilku miesięcy czytamy na dobranoc. Z przerwami, bo Mat ostatnio ma kilku nowych faworytów, ale co kilka dni wracamy do Kubusia. Przerabialiśmy różne bajki na dobranoc, ale Kubuś to był jeden ze strzałów w 10 :) Każda z pozycji napisana jest prostym, zrozumiałym językiem, bez zbędnych udziwnień. Każda opowieść kończy się mądrą pointą, a powtarzalność bohaterów pomaga dziecku w rozpoznawaniu cech charakteru każdego z nich.


W moim brzuchu mieszka jakieś zwierzątko


Pewnego dnia weszłam do sklepu i na półce stała ta pozycja. Wstyd się przyznać, ale niespecjalnie kojarzyłam autora. Grzegorz Kasdepke, to pisarz książek dla dzieci. A powyższa propozycja przeznaczona jest dla 2-3 latków. Mati uwielbia słuchać o przygodach dziewczynki w której brzuchu, jak twierdzi, mieszka zwierzątko. Zabawna historyjka dla ciekawskich dzieci. 


Szklana Góra i Królewna Żabka


To typowe staropolskie baśnie. Mądre, z przekazem, o miłości, przyjaźni, dobroduszności. Każda ( a wydawnictwo ma w ofercie jeszcze kilka, które z pewnością kupię) opatrzona pięknymi ilustracjami. Baśnie te, co dla mnie bardzo ważne, nie pokazują przemocy, strachów, upiorów, dramatów, których dzieci się boją. Wiem, są jednostki które bać się lubią, ale Mat nie jest jeszcze na tym etapie. Wcześniej czytaliśmy Królową Śniegu, Dziewczynkę z zapałkami, Jasia i Małgosię, ale baśń, w moim odczuciu ma być przyjemnością, a nie przerażać.


POBUDZAJĄCE

Auta i Na budowie


To już nie są pozycje do 'poczytania'. To są książki pobudzające kreatywność, spostrzegawczość, wyobraźnię. Na tylnej okładce znajduje się spis bohaterów wraz z ich zdjęciami. Można ich szukać, można o nich opowiadać, można wymyślać historie, relacje. I te imiona: Babcia Pudela, Kotek Urlopek, Lwica Formułeczka. Dla nich samych warto po tę pozycję sięgnąć. Kto zna, ten wie, to jedne z ulubionych książek dzieci. A kto nie zna, koniecznie powinien poznać.


Wiosna na Czereśniowej i Noc na Czereśniowej


To kolejne propozycje książek bez słów. Tak jak Auta czy Na budowie, fantastycznie rozwijają wyobraźnię. Bez końca można tworzyć historie. Na początku to dorosły opowiada, ale gdy dziecko robi się starsze samo zaczyna wymyślać i opisywać przygody. Doskonała pozycja na kilka lat.
W ofercie jest również: Lato na Czereśniowej, Jesień na Czereśniowej i Zima na Czereśniowej.


DO NAUKI LICZENIA

Mam oko na liczby i Uczę się liczyć



Do serii 'Mam Oko' nastawiona byłam dość sceptycznie. Ogromna ilość szczegółów jakoś do mnie nie przemawiała. Ale jak się okazuje, do dziecka przemawia. Z kolei książka 'Uczę się liczyć' kryje w sobie wiele niespodzianek, które dziecko w ciekawością odkrywa.




Tak wygląda ulubiona, na ten moment, część Mateuszkowej biblioteczki, która, co tu dużo kryć, w zatrważającym tempie się powiększa :)


Z pozdrowieniami,
Mama Mata

poniedziałek, 21 lipca 2014

Urlop od dziecka



Ostatni weekend spędziliśmy w górach - w Kościelisku. Nie z własnej inicjatywy, nie z widzimisie, aczkolwiek z nieprzymuszonej woli.


Moja przyjaciółka, którą znam od 25 lat, wychodziła za mąż. A, że wraz z obecnie już mężem, kochają góry... wyprawili wesele w Tatrach. To jak wzruszające było to dla mnie przeżycie, jak piękny był ślub, jak cudowne wesele ( jedno z lepszych, jak nie najlepsze na jakim byłam) i jak przeżywałam to wydarzenie pozostawię dla siebie, ale powiem Wam jedno... to była noc pełna miłości, radości, wspomnień i wzruszeń.

Gdy usłyszałam, że sobotnie weselisko zahaczyć ma o piątek i poniedziałek, trzecim okiem zobaczyłam jak moi rodzice jadą z nami i na czas wesela zajmują się Mateo, ale poza tym jesteśmy wszyscy razem.
Jednak finalnie Mat został z Babcią i Dziadkiem, a my, wyrodni rodzice, pojechaliśmy na imprezę. Od piątkowego południa do niedzielnego wieczora. To był pierwszy raz, jak Mat był beze mnie dłużej niż jedną noc. Małż ma taką pracę, że zdarzają mu się kilkudniowe wyjazdy, ale ja- matka jestem stale na podorędziu.



I co? Gdy ruszyliśmy spod domu było mi dziwnie... Później tęsknotę przykrył relaks, ale nie na długo. Dzwoniłam kilka razy dziennie, nie po to żeby sprawdzać tylko dlatego, że brakowało mi syna. On niespecjalnie chciał ze mną rozmawiać i bynajmniej nie dlatego, że pochłonięty był zabawą (choć bawił się świetnie - jak to z dziadkami, którzy poświęcają wnukowi 100% uwagi, albo 120 nawet :) ). Gdy wróciliśmy Mati powitał nas umiarkowaną radością i lekkim dąsem. Ale wieczorem, gdy czytałam mu bajkę powiedział najpiękniejsze słowa dla matki:  Mamusiuuuu, kocham cię, już jesteś.

Podziwiam, nie to złe słowo, nie podziwiam a spoglądam ze zdziwieniem na  rodziców którzy oddają swoje dzieci na kilka dni 'żeby odpocząć' i albo jadą na wakacje, albo świetnie się bawią w towarzystwie. Absolutnie tego nie neguję, może nawet trochę zazdroszczę, że tak potrafią. Nim nastąpił ten weekendowy urlop od dziecka byłam skłonna dać się przekonać do kilku dni tylko z mężem. Ale teraz? Sorry, no way. Jedna noc, ale więcej? Nie  I nie dlatego, że jestem matką polką, która nikomu nie powierzy opieki nad swoim dzieckiem, bo wszystko wie najlepiej. Nie dlatego, że altruizm przysłania mi oczy... Po prostu, jesteśmy rodziną (Mama, Tata i Dziecko) i powinniśmy trzymać się razem. Zawsze!




Mama Mata

piątek, 18 lipca 2014

PluszakOvo - miejsce kreatywnego rozwoju Twojego dziecka

Zostałam koordynatorką :) I jestem z tego dumna. Ja. Magdalena stałam się koordynatorem projektu w Fundacji Ab Ovo, jakim jest otwarcie i prowadzenie Klubiku dla Dzieci i Rodziców ->


Gdzie jest PluszakOvo?
W Łodzi, na ulicy Kościuszki 41 lokal 5 :) 

Czym jest PluszakOvo?
Miejscem, gdzie kreatywna zabawa łączy się z nauką. Rodzice, uczestnicząc w zajęciach ze swoimi pociechami wspierają ich rozwój i wzmacniają więzi.

Jakie zajęcia można znaleźć w PluszakOvie?
Pluszaki
zajęcia ogólnorozwojowe dla maluszków, realizowane w 3 grupach wiekowych: 
6-12 miesięcy,  1-2 lata, 2-3 lata

Petite Francais
nauka języka francuskiego przez zabawę dla dzieci w wieku 1,5 roku - 3 lata

PluszakOve MuzykLove
zajęcia muzyczne dla dwóch grup wiekowych: 1-2 lata i 2-3 lata

Bajkoczytanie
zajęcia zaszczepiające w dzieciach miłość do czytania: grupa wiekowa 2-3 lata


taką ulotkę możecie znaleźć 'na mieście' :)



Wszystkie informacje o grafiku, cenach, kadrze i zajęciach znajdują się na Facebooku :)


A ja? Ja, spełniam się organizacyjnie, tworzę coś, choć to nasze wspólne dziecko, moje i Fundacji, traktuję je jak własne :) Odkąd jestem mamą marzyłam o takim miejscu. I mam możliwość wcielić je w życie. Zapraszam Was drogie blogujące Mamusie do PluszakOva :)





poniedziałek, 14 lipca 2014

Recenzja - Anna Dziewit - Disko

Czytałam dziś raport o pedofilii... KOBIECEJ! Wyobrażacie sobie? Żeby kobieta, która jest, albo będzie matką była zafascynowana dziećmi seksualnie??? Dla mnie to jest tak nieprawdopodobne, że musiałam przecierać oczy ze zdumienia czytając ARTYKUŁ.
Przypomniał mi on, książkę, którą czytałam jakiś czas temu, poruszającą w sposób nieoczywisty kwestię pedofilii ( w tym wypadku męskiej) oraz kilka innych społecznie ważnych aspektów.

Anna Dziewit - Meller - "Disko"

„ O czym jest ta książka?” – pytali ci, którzy może nazwisko autorki skądś kojarzyli ( niestety pewnie dzięki mężowi, redaktorowi znanego pisma dla panów), ale nie mięli pojęcia jakiej tematyki dotknęła.
„ O pedofilu” – i tu, w 9 na 10 przypadków pojawiał się ogromny znak zapytania na twarzy połączony z szeroko otwartymi oczami i ustami.
Taka prawda. Bo książek o pedofilach się nie pisze, a już na pewno nie czyta. A jednak Anna Dziewit – Meller napisała. Jak dla mnie fantastycznie.

„Disko” to historia opisana z wielu perspektyw. Jest rzeczony pedofil – Paweł Kozioł, nauczyciel tańca w podstawówce.  12 – letnia Agnieszka, obiekt westchnień Kozioła. Ojciec Agnieszki, Marian Jojko, większą część swego żywota pijany, niespecjalnie potrafiący nawiązać kontakt z córką (chociaż ma chęci). Jest fanatycznie religijna dyrektorka szkoły, ogarnięta seksoholizmem nauczycielka angielskiego, za nadto 'kościółkowa" babcia Agnieszki. Każda z postaci ma jakąś cechę, szczególnie uwidocznioną.

Paweł Kozioł podejmuje pracę w szkole podstawowej jako nauczyciel tańca. Przekonana o doskonałym wyborze dyrektorka szkoły zaciera ręce, chce pokazać Księdzu (swoisty Ojciec Dyrektor) jak świetnie odnajduje się w tej roli. Dojrzewająca Agnieszka, jak każda dziewczynka w jej wieku marzy o miłości jak z filmu, najlepiej z tańcem połączonej. I tak oto pedofil Kozioł rozpoczyna zarzucanie sieci na swoją zdobycz...

Dzięki doskonałej kompozycji postaci oraz idealnie dopasowanemu językowi, książka absolutnie nie gorszy. Jest to literatura popularna, ale dotykająca trudnego, niewygodnego tematu. Warto się z nią zapoznać, bo nie tylko uczy, ale też bawi.


Znacie tę pozycję? 

                 Mama Mata




czwartek, 3 lipca 2014

Sielankowa wizja macierzyństwa

Taka sytuacja. Matka w ciąży leży na leżaku i kontempluje przyrodę. Poza przyrodą kontempluje, jak to będzie cudownie (tu głaszcze brzuszek) jak się Dziecię urodzi i obok Matki będzie się bawić. Matka, uśmiechnięta będzie czytać książkę, gazetę lub z laptopem na kolanach pisać bloga o lekkości bytu. Dom będzie miała cudownie pachnący cytrusowym płynem do mycia podłóg i świeżo upieczonym ciastem.

Pstryk... i wracamy do rzeczywistości.

Matka ma mega zaległości czytelnicze i piśmiennicze.  W domu pachnie świeżo pieczoną... pizzą z Lidla. Dlaczego? Bo Ty, synu mój jedyny najkochańszy... uwielbiasz czas z Matką. Ba, zasadniczo wszystko chcesz robić z Matką. Gdy Matka tylko spojrzy w kierunku książki lub gazetki Ty wymyślasz tysiąc powodów, żeby tylko tej gazetki nie poczytać. A, że zasypiasz w okolicach 22, to Matka czas dla siebie ma po tej godzinie. Tylko, że wtedy Matka nie ma siły na nic poza umyciem zębów i położeniem się w łóżku.

Kocham czas spędzony w Tobą, kocham śmiechy, wygłupy, zabawy, przytulanki. Kocham czytanie książek, oglądanie bajek, wspólne spacery. Ale czasami, Synu Mój Najdroższy.... mógłbyś na 15 minut zająć się zabawą sam :)


                              Mama Mata

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Czego u mnie nie znajdziecie

Pierwszy post na blogu pojawił się 13 marca 2012 roku, gdy Mati miał tydzień. Wtedy, przepełniona radością poinformowałam wszystkich znajomych, że owego bloga założyłam. Na swoim własnym, prywatnym Facebooku (nie żadnym fanpejdżu), co oznacza, że informacja docierała do WSZYSTKICH!


Ale to jeszcze nic - bo o tym fakcie wielu znajomych by zapomniało. Ale potem założyłam fanpejdż, i co??? I zaprosiłam wszystkich znajomych. 
Uwielbiam swoich znajomych i cieszę się, że mają czas i ochotę odwiedzania bloga.
Dzięki temu, że o blogu wiedzą wszyscy znajomi Królika i sam Królik (nie jeden) też, to nie mogę sobie na blogu... jakby to napisać ładnie... pomarudzić. Pomarudzić na męża co wstał lewą nogą, ma muchy w nosie, bo za chwil kilka dostanę telefon albo maila od jakiegoś znajomego, że jak to, że tak nie można, że mąż też człowiek. No też - z muchami :)



Są sprawy o których nie chcę dzielić się ze światem, choć dzielenie się własnym życiem (zakrawające o Wielkie Oko Big Brother) jest w cenie. Czytując inne blogi (sporadycznie, bo mam kilka swoich ulubionych, ale zdarza mi się dryfować po internetowym oceanie) dochodzę do wniosku, że niektórzy lekko przesadzają. O miłości, radości, podróżach, lakierach miło się czyta. Dobrze też gdy na blogu pojawiają się tematy trudne ( pod warunkiem, że autor pisze z sensem). Ale o infekcjach intymnych, wysypkach skórnych ( nie dzieci!!!) czy problemach natury gastrycznej? No bez przesady.

Dużo słoneczka Wam życzę :)

Mama Mata

czwartek, 12 czerwca 2014

wiara

Odkąd pamiętam chodziłam do kościoła. Co niedzielę, z rodzicami. Miewałam okresy buntu i mocno obrażona na cały świat siedziałam w kościelnej ławie, albo wręcz bojkotowałam całą 'imprezę' nie wchodząc do środka. Był czas, w okolicach podstawówki, że msza była sposobnością do spotkania z koleżankami i kolegami ze szkoły albo wymiany ukradkowych spojrzeń i uśmiechów z sympatią (w tym ostatnim przypadku, oczywiście kompletnie nic nie wiedziałam z mszy, a niejednokrotnie dostawałyśmy z moją przyjaciółką 'ostrzeżenia' od siostry zakonnej :) )

Gdy zaczęłam o sobie samostanowić, przestałam regularnie praktykować. Teraz chodzę, gdy mam potrzebę. Stawia mnie to w jednym rzędzie z wierzącymi - niepraktykującymi. Ale raczej powiedziałabym o sobie: jestem wierząca, mało praktykująca bo do kościoła chodzę nie za często ale codziennie się modlę.

Ale do rzeczy. Chcę żeby Mati był wychowany w wierze kościoła katolickiego. Mąż - nie ma w jego rodzinie tradycji kościelnych. Niedzielne msze to w ogóle abstrakcja, ale z tymi w święta też bywa różnie. Więc w nim w tej kwestii oparcia raczej brak. Ale ja zrobię co będę mogła, żeby przekazać Matiemu wartości, które przekazali mnie moi rodzice.

Jak zachęcić dwulatka do kościoła? Jak go opanować podczas trwającej godzinę, niekiedy nudnej dla dorosłego, mszy? Podobno są msze gdzie dzieci mogą śpiewać, biegać, tańczyć. Tylko gdzie? W Łodzi też są? W naszym kościele nie można kichnąć bo taka cisza i posłuch... taki wielebny, niestety.
O, albo homilia... może jakaś dla dzieci? Mądra, w formie baśni... Są takie? Macie jakąś wiedzę w tym temacie?

Muszę się na poważnie zająć tematem, bo Mati coraz więcej wie i coraz więcej rozumie.



Mama Mata





niedziela, 8 czerwca 2014

Piknik rodzinny - VOLVO

Od Velvet Clinic (http://velvetclinic.eu/) dostałam zaproszenie na piknik rodzinny organizowany przez VOLVO i partnerów w Stadninie Koni Zbyszko w Wiączynie Dolnym.
Wczoraj wraz z mężem i Mateo wybraliśmy się na to wydarzenie . Świetna organizacja, mnóstwo atrakcji dla dużych i małych. Nic więcej pisać nie trzeba, oto fotorelacja (bo po warsztatach OLYMPUSA bez przerwy robię zdjęcia :) )
























Mama Mata